Prawo karne

Zielone światło na skrzyżowaniu

Czy wjazd na skrzyżowaniu na zielonym świetle w każdej sytuacji powoduje że wjeżdżający jest „na prawie” i w razie zaistnienia kolizji nie będzie mu przypisana wina za jej skutki?

Odpowiedź na to pytanie wydaje się być oczywista. Wszak po to właśnie na danym skrzyżowaniu zainstalowano sygnalizację świetlną, aby było jasne kto może na nie wjechać a kto ma obowiązek czekać.

Okazuje się jednak, że  dla organów procesowych ta odpowiedź nie zawsze jest oczywista.

Jako przykład chciałbym tu przywołać sprawę karną w ramach której prowadziłem obronę osoby, która właśnie prowadząc samochód wjechała na skrzyżowanie na zielonym świetle, gdzie doszło do kolizji ze zjeżdżającym ze skrzyżowania, spóźnionym motorowerzystą. Dodam, że materiał dowodowy zgromadzony w sprawie wykazał, że mój mandant wjeżdżając na skrzyżowanie jechał z przepisową prędkością, obok niego (na sąsiednim pasie) wjeżdżał z taką samą prędkością inny samochód (z czego wynika, że inni kierowcy tak samo jak on oceniali sytuację na skrzyżowaniu), a motorowerzysta, jak zgodnie zeznali wszyscy świadkowie był wcześniej niewidoczny, pojawił się nagle i wykonał nieostrożny manewr, wjeżdżając wprost pod samochód mojego mandanta.

Sytuacja na pozór jasna. Tymczasem zarówno prokuratura formułując akt oskarżenia jak i sąd I-szej instancji przypisali część winy za wypadek właśnie kierowcy, który wjechał na zielonym. Sąd oparł swoje rozstrzygnięcie na nakazie zachowania „szczególnej ostrożności” przez każdego uczestnika ruchu drogowego, nie wyłączając kierowcy pojazdu mającego zielone światło. Tę szczególną ostrożność sąd sprecyzował jako „nieustającą obserwację sytuacji na drodze, umożliwiającą percepcję wszystkich zmian i odpowiednie dostosowanie się do nich”.

I tu właśnie tkwi sedno problemu: gdzie leży granica tej „szczególnej ostrożności” poza którą zaczyna się odpowiedzialność innej osoby?

Odpowiedź na to pytanie zależy, rzecz jasna od okoliczności konkretnej syutuacji drogowej. 

Tym niemniej przyjmując zaprezentowany przez sąd punkt widzenia mogłoby się okazać, że wszelkiego rodzaju normy w ruchu drogowym są w istocie rzeczy relatywne. Zielone światło nie byłoby w takim przypadku dostatecznym „uprawomocnieniem” wjazdu na skrzyżowanie, bo w przypadku kolizji, wjeżdżającemu na zielonym świetle, czyli  będącemu „na prawie” można byłoby zawsze postawić zarzut, że nie zachował „należytej ostrożności” i co najmniej przyczynił się do kolizji. Zaufanie do sygnalizacji świetlnej stałoby się przy takim rozumowaniu umowne, bo nawet osoba będąca na zielonym świetle musiałaby prowadzić nieustanną obserwację sytuacji wokół siebie i zachowywać tzw. czujność. Byłoby to sprowadzenie zasady „szczególnej ostrożności” do absurdu, patrząc bowiem z perspektywy statycznego obserwatora możnaby postawić każdemu pokrzywdzonemu w wypadku, że wykazując „należytą ostrożność” mógł przecież zachować się inaczej i wypadku by nie było.

Na szczęście w opisywanej przeze mnie sytuacji sąd II-giej instancji wskutek wniesionej apelacji uchylił komentowany wyrok, prezentując w uzasadnieniu całkowicie odmienną  (od sądu I-szej instancji) interpretację pojęcia „szczególnej ostrożności”. Sąd podkreślił, że ” … nie można w drodze odwoływania się do koncepcji maksymalnego bezpieczeństwa wprowadzać wymogu, aby każdy manewr połączony z zachowaniem szczególnej ostrożności polegał na upewnieniu się, czyinny uczestnik ruchu nie narusza obowiązujących go reguł tego ruchu. Prowadziłoby to bowiem nie tylko do paraliżu ruchu drogowego ale również zasad odpowiedzialności.

W tym przypadku zatem sąd II-giej instancji sprowadził ocenę na właściwe tory kierując się niczym innym jak zasadami zdrowego rozsądku. Pozostaje jednak kwestia tego, że taka ocena jak sądu I-szej instancji (jak również prokuratury, która wniosła akt oskarżenia), również zaistniała w przestrzeni prawnej i gdyby nie została zaskarżona, byłaby wersją obowiązującą.

Mając nadzieję że opisane przeze mnie działanie sądu i prokuratury będą należeć raczej do wyjątków, zakończę trochę przewrotną puentą: proszę nie wierzyć, że zielone jest zawsze  zielone …

Z poważaniem adw. Maciej Kacprzak

Więcej o mnie na stronie prowadzonej Kancelarii: www.kacprzak.pl